czwartek, 14 lipca 2016

Wakacje... bez żółwia :)

Kiedy masz swoje ukochane zwierzę, które codziennie witasz rano, żegnasz wieczorem, głaskasz i jesteś przyzwyczajony do tupotu małych łuskowatych stóp po podłodze, to ciężko je tak zostawić. Ale z drugiej strony... 
Harujesz cały ten cholerny rok z myślą, że wszystkie te kiepskie chwile, zmęczenie i marazm wynagrodzi Ci ten jeden tydzień na gorącym piasku, wśród ciepłej wody, kiedy zadowoleni pracownicy hotelu codziennie będą dbali o różnorodność Twojej diety (bynajmniej nie tysiąca kalorii).
Twierdza wenecka w Rethymno
Tego nie da się zbagatelizować. Oboje z mężem jesteśmy przekonani, że aby nie oszaleć w tak szybkim tempie życia, trzeba się zresetować. Przez chwilę martwić się tylko tym, czy pani pokojówka pościeliła Ci łóżko i czy drinki w barze przy basenie przypadkiem się nie znudzą. No i stało się. Pojechaliśmy na upragnione wakacje. Nie jakieś wymyślne i super-egzotyczne. Wystarczyła grecka Kreta. 


 Dla psów i kotów są hotele. A co zrobić z żółwiem? Tutaj tylko opieka zaufanej osoby wchodzi w grę. Nie zostawiłabym też żółwia samego w domu, nawet kiedy ktoś by przychodził go codziennie karmić. Żółwia trzeba po prostu podarować na ten tydzień komuś odpowiedzialnemu, a najlepiej mającemu chociaż nikłe pojęcie o posiadaniu gada. 
W naszym przypadku byli to moi rodzice. Majek przecież żył z nimi zanim się
Zagroda Majka na działce - prawie all inclusive
wyprowadziłam. Zgodzili się bez wahania. Ja też nie miałam przez to ciężko na sercu, bo oprócz dobrej opieki, w pakiecie all inclusive od moich rodziców żółw miał też codzienny (w miarę pogody) spacer po działce. 
Zastanawiałam się, czy to nie jest jakiś ogromny stres dla Majka, ale miejsce było mu znane i nie zachowywał się jakoś dziwnie. Kiedy go zostawialiśmy, poszedł sobie najpierw na chwilę na balkon, a potem do pokoju za łóżko, gdzie miał przyszykowane miejsce do spania. Nie przenosiliśmy jego terrarium, ale promieni UV chyba miał w tym okresie wystarczająco dużo. Jadł normalnie, a obiektem jego zainteresowania stała się moja mama, za którą chodził prawie wszędzie.
W grządce z kwiatkami tęskni za domem
Pod koniec miał jeden dzień złego humoru - podobno ścigał ją z otwartą paszczą i ani głaskanie ani dawanie jedzenia nie pomagało. Tylko ostentacyjne wynoszenie do innego pokoju pomagało. Takim złośliwym gadem był też, kiedy po niego przyjechaliśmy. Ale może po prostu Majek tak okazuje swoje zainteresowanie w towarzystwie. 

A jak my spędziliśmy czas? Pływając głównie w hotelowym basenie, ale też w oddalonym o przejście przez ulicę Morzu Kreteńskim. Troszkę zwiedziliśmy. Dużo się opalaliśmy. Miło było też pooglądać egzotyczne rybki w naturalnym środowisku. No i to słońce...ahh. Jestem dużą fanką opalania i moja skóra świetnie się do tego nadaje.
Plażing nad morzem
Niestety Andrzej pod tym względem ma gorzej i mimo sumiennego smarowania się filtrem 50+, chwila nieuwagi podczas 3-godzinnego plażowania na wycieczce ostatniego dnia, skończyła się oparzeniem z bąblami gratis. Zaznaczam, że małżonek żyje i w miarę wprowadzenia profesjonalnego leczenia, przebicia bąbli i smarowania ma się dobrze. Tylko się łuszczy;)
Ta przygoda mimo wszystko nie zatraca uroku tego wyjazdu. Nie wiem czy wspominałam, ale raczej jesteśmy z tych leniwych ludzi. Nie wstydzimy się tego :) Jedzenie, leżenie, picie, pływanie i opalanie bardzo nam pasowało przez 7/8 tych wakacji. Ostatniego dnia postanowiliśmy pojechać na zorganizowaną wycieczkę obejmującą kilka zapierających dech w piersiach miejsc z zachodniej Krety. 

Drineczki przy basenie nocą
W odróżnieniu od na przykład, Wysp Kanaryjskich, tutaj jest bardzo zielono. Stoki nawet przy drogach gęsto porastają drzewa oliwne. Jechaliśmy przez wąskie drogi wzdłuż wąwozów (bo Kreta jest bardzo górzysta) najpierw do historycznej jaskini połączonej z degustacją rolniczych wyrobów od greckiego chłopa, który bez obiekcji częstował nas wieloma rodzajami miejscowego bimbru, nie zważając na wczesne przedpołudnie. Aż mi się potem chwilami na tych ostrych zakrętach robiło słabo;) W samo południe dotarliśmy do jednej z najpiękniejszych plaż na Krecie - Elafonisi, charakteryzującej się różowym piaskiem i płytką, przezroczystą wodą. Widok jak z pocztówki, jakby ktoś przeleciał tysiąc razy photoshopem tyle że...
Elafonisi
najprawdziwszy. Zaparło dech w piersiach. Spędziliśmy 3 godziny brodząc w tej wodzie oszołomieni doznaniami estetycznymi. Po plaży mieliśmy przystanek w tradycyjnej greckiej tawernie, gdzie proste jedzenie także przyprawiło o zawrót głowy nasze kubki smakowe. Niby szaszłyk, sałatka, tzatziki, ale zupełnie coś innego, niż znane na co dzień. I oczywiście bania lokalnego bimberku od właściciela. Kolejnym przystankiem było drzewo oliwne, które naukowcy oceniają na 5 (!!) tysięcy lat. Niezły zabytek, przy nim nasz Dąb Bartek jest dzidziusiem. 

Plaża z różowym piaskiem
Punktem kulminacyjnym wycieczki była degustacja wina w prawdziwej winnicy. Stylowe wnętrze, profesjonalny pokaz i zagryzka w postaci bagietki z oliwą i oregano skradła nam serca już i tak tknięte słabością do dobrego wina. I w ten oto sposób w końcu zdecydowaliśmy się na godne pamiątki z tego wyjazdu - dwa niesamowicie cudowne wina, które nie są dostępne nigdzie w Polsce. Czujemy się dzięki tej zdobyczy bardzo wyjątkowi ;) Czekają w szafie na dogodną okazję. Winnica wytwarza też ekologiczną oliwę, która oczywiście wróciła z nami do domu. 

Degustacja lokalnego wina
Pewnie mało osób wie, że Kreta bardzo długo, bo ponad 700 lat (z tego co zrozumiałam podczas zwiedzania) ciągle była podbijana. A to Wenecjanie, a to Turcy. W mieście Rethymno, obok którego mieszkaliśmy, zwiedzaliśmy ruiny twierdzy weneckiej. Stare miasto miało także swój klimat, a właściciele tawern zadziwiają swoją nieudawaną, południową gościnnością. 

Muszę przyznać, że dawno tak nie wypoczęliśmy. Takie ładowanie bateryjek gwarantuje, że nie oszalejemy w tym szybkim i stresującym, codziennym życiu. Będzie też więcej pozytywnego nastawienia do realizowania planów, których jest sporo.
Rethymno
Codziennie przecież próbujemy podbijać świat. Z opalenizną i wspomnieniami jest dużo łatwiej:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz