niedziela, 10 stycznia 2016

Jak rośnie żółw

Majek trafił do naszego domu pod koniec czerwca 2009. Był malutką kruszynką, która nie zakrywała środkowej części otwartej dłoni. Nigdy nie zauważamy stopniowego wzrostu, kiedy z kimś przebywamy na co dzień, dlatego wymyśliliśmy dość oryginalny sposób dokumentowania etapów rośnięcia Majka.
Przed pierwszym wspólnym Bożym Narodzeniem poddałam swojej mamie pomysł, żeby zrobiła dla żółwia na miarę... berecik. Coś, czego oczywiście nie zakładamy mu na głowę, ale na pancerz. I coś, co oczywiście nasze zwierzę po 5 minutach ściąga z siebie. Prezent wylądował nawet pod choinką i był podpisany. Niestety nie była to coroczna tradycja, nie mniej jednak doskonale pokazuje, jak dobrze wykarmiamy naszego gada. 
Bereciki Majka - ostatni stylizowany na dinozaura z Wigilii 2015
Wyobraźcie sobie również, jakie emocje wzbudzał nasz pupil w takich stylizacjach. Cała 17 osobowa rodzina na Wigiliach pękała ze śmiechu... a ja mam bezcenne pamiątki. Niestety nie zważyłam Majka po zakupie (chyba ze strachu, że jest taki malutki i może się rozlecieć od jakichkolwiek większych zabiegów), ale oceniam, że mogliśmy startować od nawet mniej niż 100g.
Zima 2011 - trufelek mu nie podszedł
Jeśli moje przypuszczenia są słuszne, to mogę się pochwalić, że w ciągu 7 lat mamy 600% wyjściowej wagi. Przy tym żółw nie jest jakiś spasiony (mimo że czasem do niego wołamy per "spaślaku"), ale coraz silniejszy, zwinniejszy, ruchliwszy i bardziej pomysłowy. Nie mogę tu nie wspomnieć, że z biegiem lat Majek jest też coraz bardziej pewny siebie i zaryzykuję stwierdzenie, że czuje się przywódcą naszej rodziny. Wchodzi wszędzie tam, gdzie chce i ze zgrozą stwierdzam, że nie zawsze trzeba mu otwierać. Budzi się i stuka rano w akwarium, żeby mu zaświecić nawet, kiedy jest weekend i chcemy dłużej pospać. Gryzie w nogi kiedy chce gdzieś przejść, a człowiek przypadkowo tam stoi - nigdy przejście obok stopy nie jest pierwszą opcją do zrealizowania.
Dinozaur rocznik 2015
Tak samo daje o sobie znać kiedy jest głodny, chce wyjść na spacer lub balkon (tu dochodzi walenie skorupą w okno balkonowe) albo... bo po prostu ma ochotę. Nie czujemy się jednak tacy bardzo "niekochani" przez żółwia. Bardzo mnie rozczulił jakiś czas temu na spacerze w parku, kiedy przebiegły obok niego jakieś dzieci, a on szybko podszedł do nas i skrył się między nogami Andrzeja. Parę razy zdarzyło mi się  zaraz po przestąpieniu progu domu, że żółw biegł do mnie na złamanie karku z końca kuchni, żeby stanąć mi na stopie. Tak po prostu. Jakby chciał się przywitać. 

Majek lubi też przestawiać przedmioty stojące na podłodze np. butelki, buty a nawet... krzesła. Choinkę i szopkę pod nią także musiał w tym roku parę razy obejść i obgryźć, żeby zaakceptować. To dłuższa historia. 
Pewnie ciężko w to uwierzyć, ale zdeterminowany "mały" dużo może. Wszystkie te cechy pojawiały się u naszego gada stopniowo, wraz z biegiem lat i wzajemnego poznawania się. Zaczęło się od ugryzienia Andrzeja w ucho podczas jednego z wieczornych seansów telewizyjnych kilka lat temu. Majek też nieustannie, zawsze przy kontakcie wzrokowym, kiwa na nas jak mały
Dzisiejsze ważonko
szaleniec, który próbuje powiedzieć "tak tak tak tak"... tak w nieskończoność. Przynajmniej wiemy, że zawsze się z nami zgadza ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz