czwartek, 7 stycznia 2016

Spacerowanie z gadem

A kuku
Na moim podwórku, odkąd pamiętam, byłam "dziewczynką z żółwiem". Praktycznie w każdy wolny, ciepły dzień zabierałam najpierw Kubę, a potem jego następcę Majka, żeby sobie trochę skorzystali z pseudo-wolności. Jeśli ktoś mnie jeszcze nie znał, to zawsze było ogromne "łaaaał a co to jest", albo spotykaliśmy mamy prowadzące za rękę lekko wystraszone dzieci i zachęcające "zobacz pani ma tu prawdziwego żółwia". Na szczęście 99% tych ludzi mimo wszystko się bało, albo miało w sobie na tyle empatii, żeby nie dotykać, ani nie tarasować drogi mojej gadzince. 
Pożeracz
Nie uważam, żeby wzbudzanie zainteresowania było dla nas dobre, więc kiedy miałam więcej niż chwilkę czasu, zabierałam żółwia na działkę. Tam w bezpiecznym środowisku i wśród znajomych twarzy mógł sobie pospacerować, pojeść i pokopać pod naszym nadzorem. Oczywiście nasz psotnik najchętniej wchodzi w grządki z warzywami żeby jak najdokładniej wybrudzić się ziemią, ale podczas mycia syczy i atakuje jak mała żmija. Nawet teraz, kiedy mieszkamy w mieście, zabieramy go tam od czasu do czasu. Mało tego - jestem co tydzień w domu rodzinnym, żeby mieć świeże i ekologiczne jedzenie dla mojej gadzinki. W tym roku zbieraliśmy aż do połowy grudnia mniszki jeszcze z najsmaczniejszymi (jak wynika z obserwacji) pąkami, ale teraz niestety musimy mu już szukać sklepowych substytutów. 
Wygrzewanie w terrarium
Pewnie nasuwa się pytanie, po co w ogóle wychodzić z żółwiem, skoro dziwnie się wygląda, żółw przy obcych mimo wszystko się trochę stresuje, a kiedy mówisz o tym znajomym z pracy, to mają ten dziwny uśmiech na twarzy. Tutaj zaczną się dywagacje na temat inteligencji żółwi, a przynajmniej mojego. Majek z biegiem czasu (i piszę to naprawdę serio) coraz więcej potrafi pokazać a nawet... wymusić. Oczywiście ma terrarium ze wszystkimi lampkami, zmienianym podłożem, specjalnie skonstruowaną przez mojego tatę kryjówką ale... jemu to nie wystarcza. Codzienny rytuał zaczyna się zapaleniem światła, nagrzewaniem, jedzeniem, a potem stukaniem skorupą o akwarium, które jest nie do zniesienia. Nawet jeśli bym uważała, że zostawienie go w tym idealnym, szklanym środowisku jest dla niego lepsze, to muszę go wypuścić, bo nie przestanie. Najczęściej odwiedza wtedy wszystkie swoje ulubione kąciki w mieszkaniu, a potem gdzieś zasypia na dłużej. Ostatnio upodobał sobie niestety podłogę pod zlewem w łazience. Musicie uwierzyć, że naprawdę staramy się tą łazienkę zamykać, ale wystarczy mała szpara, żeby Majek sam sobie pazurami odsunął drzwi (!!!) na tyle, żeby tam wejść.
Co można znaleźć w torebce....
Podobnie jest latem. Jak tylko wypuścimy Majka z terrarium, biegnie do drzwi wejściowych i tłucze się w nie niemiłosiernie, dopóki nie włożymy go do transportera i nie weźmiemy na trawkę. Ewentualnie rządzę słońca zaspokaja na balkonie, gdzie oczywiście sam potrafi wejść. Nie daj Boże, żeby zauważył, że ktoś ubiera buty w korytarzu. Wtedy to pozornie małe, nierozumne zwierzę próbuje się dosłownie zabić, żeby tylko jak najszybciej dobiec do osoby wychodzącej z domu, stanąć jej na ubieranych butach i patrzeć wysoko w stronę twarzy. Nierzadko jesteśmy w takich sytuacjach gryzieni po nogach. Wyobraźcie sobie, ile razy musieliśmy w pośpiechu zamykać drzwi patrząc, jak gadzina za nami biegnie. 
Ciepła ręka Andrzeja nie jest zła...

Teraz zimą, kiedy rano zostawiamy go w terrarium z jedzeniem, najczęściej po powrocie z pracy znajdujemy przekopane całe podłoże i Majka w najbardziej wysuniętym w stronę drzwi rogu terrarium. Nastroszonego i czekającego na wyjście, z wyciągniętą szyją wypatrującą zapalanego w pokoju światła... i wtedy zaczyna się stukanie. Kiedy już sobie pochodzi i zaśnie, najczęściej bierzemy go do siebie. Kładziemy na klatce piersiowej, otulamy kocykiem i obserwujemy, jak przeciąga się przez sen ten nasz mały złodziej ciepła. To jest chyba jeden z najmilszych sposobów oglądania wieczorem telewizji. 

1 komentarz:

  1. Awww uroczo!
    Wiadomo że żadne terrarium nie będzie wystarczająco duże i Majek chce pochasać, zanudziłby się też a tak to ma atrakcje i Wasze towarzystwo :-) czekam na kolejne wpisy, powodzenia!

    OdpowiedzUsuń